Strony

wtorek, 9 kwietnia 2013

Rozdział 1


Rozdział 1


Mike zerknął na zegarek. Dochodziła 13:00. Musiał się ogarnąć żeby zdążył na spotkanie z przyjaciółmi. Osiemnastolatek wyszedł z domu i poszedł do skate parku. Gdy doszedł na miejsce, czekali już na niego Kelly, Sandra i Peter. Byli jego najlepszymi przyjaciółmi i znał się z nimi już od piaskownicy. Byli jego rówieśnikami i świetnie się czuli w swoim towarzystwie.
- Hej – przywitał się Mike.
- Siemka – odparł Peter.
- Cześć – powiedziały razem Kelly i Sandra i zaśmiały się. Były nierozłączne i bardzo ze sobą zżyte.
- Co powiecie na mały meczyk siatkówki? - spytał Mike.
- Ok, a jakie składy? - odparł Pit.
- Może chłopaki kontra dziewczyny, co wy na to?
Wszyscy się zgodzili i zaczął się mecz. Pierwszy set 26:24 dla chłopców, a drugi 25:23 dla dziewczyn. Trzeciego seta wygrali chłopcy i z okrzykiem radości z ich strony skończyła się gra. Zmęczeni i trochę …. spoceni, poszli do kawiarni na kawę i lody. Usiedli do stołu i wygłodniali zaczęli posiłek. Wszyscy chwycili kubki i zaczęli pić. Po chwili zaczęła się rozmowa.
- I co, jak zawsze przegrana dziewczęta. - Skomentował Peter.
- Phi, też mi wygrana. Oszukiwaliście jak zawsze. - Skwitowała Sandra.
- Tia, każda wymówka jest dobra. A ty co o tym myślisz Kelly?
- Jak to co myślę, dałyśmy wam fory. Zresztą jak zawsze. - Odpowiedziała dziewczyna.
Mike spojrzał na zegar ścienny i wciągnął głośno powietrze:
- Jezu, już 20:00, muszę lecieć.
- My chyba też będziemy się zbierać. - odpowiedziała Kelly.
I wyszli z kawiarni, pożegnali się i poszli do swoich domów.
                                                                              * 
Mike i Peter poszli razem, ponieważ byli sąsiadami. W końcu wywiązała się rozmowa.
- Słuchaj, chciałbym ci coś powiedzieć, ale obiecaj mi że nie będziesz się śmiał. - powiedział Mike.
- Spoko, dobrze wiesz że możesz na mnie polegać. - odpowiedział Peter.
- Jak mówię żebyś się nie śmiał mam na myśli poważne podejście do sytuacji i nie rozgadywanie tego komu tylko popadnie, jasne?
- No dobra, dobra, zrozumiałem, już jestem poważny.
- Ok. Już dawno zbieram się żeby to komuś powiedzieć. Od paru tygodni mam dziwne sny. Są w nich jacyś rycerze, demony i dziwne postacie w kolorowych pelerynach. Wiem że to wydaje się być dziwne i śmieszne, ale te sny są takie realistyczne i …
Nie dokończył, ponieważ przerwało mu donośne kwiknięcie. Spojrzał w bok i zobaczył Petera zwijającego się ze śmiechu na chodniku.
- Stary, nie wiem co ty bierzesz, ale zmień dilera albo zmniejsz dawkę. - Powiedział Pit dusząc się ze śmiechu.
- Nie ma co, naprawdę śmieszne. - skomentował Mike.
Tak naprawdę nie dziwiło go zachowanie przyjaciela, bo na pewno sam gdyby usłyszał taką historię, to śmiałby się w głos. W końcu doszli do swoich domów i pożegnali się.


                                                                         *

Kolejny dzień i kolejna nieprzespana noc. Mike umył się spakował, zjadł śniadanie i jak zawsze ruszył do szkoły. Jak zwykle, przy bramie czekał już na niego Peter. Mike zauważył jednak pewną zmianę. Zawsze roześmiany, pogodny i pełen chęci do życia chłopak był markotny i niewyspany.
- Chłopie, z pociągiem się zderzyłeś czy co? - zażartował Mike.
- Weź się odwal. - powiedział zdenerwowany Pit.
- Nie no serio co się stało.
- Pamiętasz jak mi opowiadałeś o tym twoim śnie?
- Nie no jak znowu chcesz się ze mnie nabijać to sobie odpuść.
- Nie chcę, po prostu tej nocy też mi się to śniło i jestem trochę zdołowany.
- To pewnie dlatego, że o tym myślałeś. To nic dziwnego, ale lepiej chodźmy już bo spóźnimy się do szkoły.
Poszli więc do szkoły, a ponieważ był to kwiecień wszyscy uczniowie czekali na lekcje na placu szkolnym. Chłopcy od razu zobaczyli swoje koleżanki i podeszli do nich.
- Jak tam? - Zapytał Mike.
- A tam nic ciekawego. - Powiedziała Kelly.
- Jakoś bez przekonania to mówisz – Odparł w trochę lepszym humorze Peter.
- Po prostu miałyśmy dziwną sytuację. Miałyśmy taki sam sen, który był trochę dziwny.
- O czarodziejach i dziwnych stworach? - zapytał Mike
- Skąd wiedziałeś?
- O cholera. - Zaklął Pit
Wtedy zadzwonił dzwonek i cała czwórka udała się na lekcję historii. Nauczyciel tłumaczył temat, jednak czwórka przyjaciół nie była zainteresowana lekcją. Zamiast tego kartka przechodziła między ich rękami i każdy coś dopisywał.
- Yhm yhm – odchrząknął nauczyciel – Mógłbym zobaczyć tę karteczkę.
- To nic takiego, to notatki z lekcji. - Powiedział zdenerwowany Mike.
Nauczyciel jednak zabrał kartkę, a jego oczy biegły z każdą linijką coraz szybciej.
- Dziś skończycie lekcje wcześniej. - Powiedział nauczyciel. - A wasza czwórka zostanie.

sobota, 6 kwietnia 2013

Prolog


PROLOG


Krew. Śmierć. Walka. I to nieustające poczucie bezsilności. Na ziemiach Betrix- magicznej krainy znajdującej się w odległym wymiarze poza ziemskim, rozgrywała się ostateczna walka. Walka której nie można było wygrać. Została już tylko mała garstka wojowników, walczących mimo to, że znali już wynik tej walki. Straszliwe demony otoczyły ich ze wszystkich stron a jad sączył się po żółtych zębiskach. Piekielne stwory rzuciły się w końcu na wojowników z wściekłym spojrzeniem. Wydawałoby się że to koniec, ostateczna walka o wolność przegrana. A jednak. Grupa rycerzy zauważyła, że ziemia wokół nich zaczyna pękać. W końcu zauważył to także wróg i z niepokojem zaprzestał swoich złowieszczych planów. Ziemia zaczęła się przerywać aż w końcu mała wysepka na której byli obrońcy krainy została oddzielona od potworów. Zdezorientowane demony rozglądały się i zastanawiały (o ile pozwalały im na to małe móżdżki) co mogło spowodować rozstąpienie ziemi. W końcu znalazły swój cel, a dokładniej cztery cele. W oczach bestii widać było strach i przerażenie. Nie mogli jednak zareagować, ponieważ nagle zajęli się cali w ogniu a silny podmuch wiatru i fala wody strąciła ich wszystkich na dno rozpadliny. Nie wszystkie demony dały jednak za wygraną. Najpotężniejsze z nich walczyły nadal z wybawcami. Rycerze mieli już więcej czasu na przyjrzenie się tym, którzy ich uratowali. Parę metrów od rozpadliny, stały cztery postacie. Nie można było zobaczyć ich twarzy, ponieważ mieli na sobie peleryny z kapturami, ale każdy z nich miał inny znak: płomień, drzewo, kroplę i podmuch wiatru. Już wtedy rycerze wiedzieli, że są to Obrońcy Żywiołów. Ze względu na posturę, można było wnioskować, że były to dwie kobiety i dwóch mężczyzn.
- Zabić! - krzyknął największy demon.
Mężczyzna (można było tak wnioskować po wzroście) który władał ogniem wyprostował się. Czuć było przy nim ogromną pewność siebie, ale także duże doświadczenie i odpowiedzialność.
- Przygotujcie się. To demony najwyższej rangi, nie będzie łatwo. Nie możemy pozwolić aby przedostały się na Ziemię przez portal.- powiedział spokojnym głosem.
Zaczęła się ponowna bitwa. Bestie rzuciły się na wroga z ogromną siłą. Wydawałoby się, że magowie będą przegrani w tym starciu, ale nagle żywioły zaczęły wariować. Potężne tornado, trzęsienie ziemi, fala wody i płomienie które były wszędzie. To wszystko natarło na demony, ale one nie dawały za wygraną. Ich twarde ciała były w dużym stopniu odporne na zaklęcia, więc szanse na zwycięstwo były wyrównane. Czarodzieje zdecydowali się na potężne zaklęcie pojednania. Magia obu stron zetknęła się ze sobą. Każdy starał się przeciągnąć szalę zwycięstwa na swoją stronę. Jeden z magów przeczuwał, że walka może się nie powieść.
- Nasze dzieci są w Świątyni Żywiołów.. Zabierzcie ich i Paula i uciekajcie na Ziemię! - krzyknął wojownik ognia.
Rycerze nie czekając długo wypełnili rozkaz i udali się na Ziemię. Wtedy magia demonów i czarodziejów wywołała potężną eksplozję. I znowu śmierć. Znowu krew. Ale walka skończona.